wtorek, 18 czerwca 2013

cały dzień płakałem

Jest takie warzywo, na którego widok będę rzygał do końca życia, cebula. Dzisiaj od 8 do 13 obieranie, siekanie i krojenie, ręka śmierdzi, jakbym był kanalarzem i łaził po ściekach, na pocieszenie wstawię sobie i mojej drogiej publiczności zdjęcie innego smrodu, za którym bardzo tęsknię w mojej robocie, jak to robol:




Niestety, ale nie mam już zupełnie sił na pisanie, więc w dużym skrócie powiem, że dzisiaj udało mi się przyjść na ósmą i szczęśliwym trafem stało się tak, że razem z Barbarą się rozbieraliśmy i ubieraliśmy (przebieraliśmy) w szatni. Na szczęście pani Basia zachowała chłodny umysł i nie zwariowała dla mnie, po prostu zarządziła, że każde z nas się przebiera tyłem do siebie, chociaż kusiło mnie, żeby sprawdzić, czy czasem jej oko nie lata. A może dobrze, że się nie odwróciłem, bo jeszcze bym już nigdy nie wrócił do
domu:




W ogóle z Barbarą dzisiaj było śmiesznie, ona trochę zmywa, tzn to jest kurwa jej stanowisko, jest zmywarką i przyszli jacyś polscy hydraulicy do niej, komentarz do sytuacji ze steony szefa kuchni: "Baśce się rura zapchała, dobrze, że panowie mają długiego węża". Myślę, że ten żart miał więcej niż drugie dno. Przyszła też do mnie jak obierałem, tfu, tfu, cebulę i zaskoczyła mnie swoją rozrywkową duszą. Podbiegła po chwili do radia, podgłośniła je i zaczęła krzyczeć, że uwielbia tę piosenkę, a zwłaszcza "Ci chłopcy w teledysku..." Teraz spróbujmy wczuć się w Barbarę wszyscy:




Było też super na koniec, bo kazali mi zostać trochę dłużej i mopować podłogę, robiłem to z przyjemnością, jak każdą pracę fizyczną, ale nawet podczas tak głupiej pracy pod koniec dnia potrafi się przydarzyć jakaś semantyczna perełka, oczywiście made by Barbara: 

- O matko, dzieciaku, tak nagonili Cię do mycia?
- Niestety
- No nie wiem czy niestety. 

Umiem już obsługiwać piece, wynosić śmieci, obierać, tfu, tfu, cebule, smażyć kotlety i mopować podłogę, a Ty studenciaku, miałeś dziś egzamin z czegoś, co Ci się przyda w życiu? Ja codziennie mam tysiąc takich egzaminów, z dnia na dzień staję się dojrzalszym męszczyzną. Poznaję złożoności polskiego systemu pracy, polskiego socjala, i coraz bardziej mam wrażenie, że: czy się stoi, czy się leży...dwa tysiące się należy! Nikt nie patrzy na jakość mojej pracy, tylko patrzą na to, czy ją wykonuję w miarę sprawnie, w dupie miałem mycie podłogi, machałem tym kijem i śpiewałem sobie w głowie muzykę od Barbary, gdybym się wczuwał to pewnie nie miał bym teraz siły na taki intelektualny wysiłek jak ciśnięcie wpisów "tutej". Do tego mnie chwalą: "Odwaliłeś kawał roboty dziś!" Droga młodzieży, wydaję właśnie do was oficjalny komunikat: już wtopiłem się w tło i drążę w kierunku mindcontrol nad swoim współtowarzyszami robót kuchennych. Już czwartego dnia pracy zaczęto mnie wychwalać, moja kariera rozwija się w tak zawrotnym tempie, że, pomimo iż nie dostałem jeszcze pierwszej tygodniówki, mam chytry plan aby już pod koniec lipca załatwić sobie podwyżkę u szefa, i to mi się na pewno uda. Oczywiście, wtedy będę raczył obwieścić tę cudowną informację. Co poniektórych (po niektórych? coponiektórych?) zaproszę nawet na jakieś chlańsko. 
Pozdrawiam frajerzy. Na koniec świetna muzyka, tym razem ode mnie:




PS. Czekam na moment, w którym hipsterzy będą już nagminnie rzucać studia tylko po to, żeby pracować fizycznie, jak nasi dziadowie, jak ja (protoplastyzm). Moment oświecenia tłumoków nadchodzi, wszyscy będą niedługo tachać cegły i jebać cebulą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz